Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Stare Miasto. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Stare Miasto. Pokaż wszystkie posty

piątek, 18 lipca 2014

Krasnal Florianek - dotknij, jeśli chcesz przywieźć szczęście z Wrocławia

Wiele miast ma swoje szczęśliwe rzeźby czy figury, choć oczywiście nie wszystkie są tak atrakcyjne do dotykania jak werońska Giulietta. We Wrocławia można "dotknąć na szczęście" krasnala Florianka.


Florianek rezyduje na Świdnickiej. Będąc we Wrocławiu naprawdę trudno nie przejść tą ulicą. Myślę, że zwłaszcza, jeśli będziecie we Wrocławiu z dziećmi, warto zatrzymać się przed paskudnym Solpolem.   


A w ramach puenty - wstyd się przyznać, ale dopiero pisząc ten post (tego posta? Jak będzie bardziej poprawnie?), uświadomiłam sobie, że Florianek jest kominiarzem! A że św. Florian jest patronem kominiarzy macie już gotową odpowiedź na to, dlaczego skrzat nazywa się tak, a nie inaczej.

środa, 18 czerwca 2014

Znalezione na ulicy: krasnal-rewolucjonista

Wrocławskie krasnale "komercyjne" są zwykle zadowolone z życia, mieszczańskie, oswojone. A na dodatek niejednokrotnie są obrazami idealnych konsumentów.
Ale w jednym z wąskich zaułków Starego Miasta (w który pewnie nigdy nie skręcicie) groźnie łypie na przechodniów krasnal-rewolucjonista.


Uzbrojony i zdeterminowany, pewnie uważa, że chodzi o to, żeby ten świat zmieniać.

sobota, 31 maja 2014

wtorek, 20 maja 2014

Brzydki dom socjologa, czyli gdzie mieszkał Norbert Elias

Na ścianach wrocławskich kamienic, tak jak i w innych polskich miastach, można się natknąć od czasu do czasu na przykurzone tabliczki informujące, że w tym domu, w latach tych i tych mieszkał ten i ten (albo rzadziej: ta i ta).
Jedyna różnica jest taka, że natykając się na tabliczki wrocławskie częściej będziemy potrzebować znajomości języka niemieckiego, by prawidłowo odczytać imię i nazwisko upamiętnionego.

W bardzo brzydkim domu na Podwalu mieszkał socjolog Norbert Elias, który we Wrocławiu się urodził i jest pewnie najsłynniejszym socjologiem związanym z tym miastem.




sobota, 26 kwietnia 2014

Wrocław: gdzie może się wybrać miłośnik czekolady?

Sama się do miłośników czekolady zaliczam, więc z przyjemnością polecę kilka miejsc we Wrocławiu, gdzie czekoladoholik może się oddać swojemu uzależnieniu.


1. Czekoladziarnia na Włodkowica
http://www.czekoladziarnia.net/
ul Włodkowica 19 (okolice kina Nowe Horyzonty)

Czekoladziarnia na Włodkowica jest moim zdaniem najprzyjemniejszym czekoladowym przybytkiem we Wrocławiu. 

Oprócz czekolady serwuje smaczne desery. Zwykle jest zatłoczona, więc w kawiarnianych godzinach szczytu trudno o stolik. 

Na śniadanie czekolady nie zjemy - lokal jest czynny od 11.00


2. Czekoladziarnia na Więziennej
https://www.facebook.com/CzekoladziarniaWroclaw
Więzienna 31 (Stare Miasto)

Czekoladziarnę na rogu Więziennej i Igielnej nie sposób przegapić, bo jej elewacja szerzy czekoladową propagandę.
W Czekoladziarni bliżej Rynku zjemy równie słodko, co na Włodkowica, ale sam lokal jest mniejszy i z tego względu mniej przyjemny niż konkurencja.

Są tam czekolady, czekoladki, czekoladowe desery. Polecam też kupno czekoladek na prezent.

W weekendy czynna od 12.00


3. Wedel w Pasażu Grunwaldzkim
Plac Grunwaldzki 22

We Wrocławiu są trzy pijalnie czekolady Wedla, w tym jedna na Rynku (w której, nawiasem mówiąc, nie byłam).
Jeśli wybierzecie się na zakupy do Pasażu Grunwaldzkiego, to Wedel w tym centrum handlowym będzie jak znalazł. Możecie się tam wybrać nawet w towarzystwie osoby, która nie lubi pić gorącej czekolady, bo są tam również smakowite desery.

W sklepach Wedla jest też fajna oferta czekoladowych produktów - polecam jeśli chcecie kupić komuś prezent.


Osobom, które lubią desery, choć niekoniecznie czekoladę mogę polecić wizytę np. w Amorino albo Monsieur Café .

czwartek, 13 marca 2014

Fajne knajpy we Wrocławiu: Kontynuacja

Kontynuacja
ul. Ofiar Oświęcimskich 17 (na południe od Rynku)
https://pl-pl.facebook.com/kontynuacja

Kolejny imprezowo-knajpiano-kawiarniany zakątek rozwija się na ulicy Ofiar Oświęcimskich (nomen omen ulicy o nazwie chyba najmniej w całym Wrocławiu sprzyjającej beztroskiej zabawie).
Są tam m.in. Bohema, Szklana Ćma, Lot Kury. I "Kontynuacja" właśnie.

Ta knajpa to przystanek obowiązkowy, jeśli podążacie po Wrocławiu szlakiem dobrego piwa

"Kontynuacja" ma ciekawy wystrój - biel, jasne drewno, odjechane obrazy na ścianach (nawet znaczki kobieta/mężczyzna na toaletach wymagają chwili zastanowienia kto jest kim, albo co jest czym). Niektórym ten design może się wydać zbyt ascetyczny. Jest to na pewno lokal w wystroju nie-swojski i nie-ludyczny, i ani trochę nie przypomina przybytków, które wyświetlą się wam po wpisaniu "piwiarnia" w wyszukiwarkę grafiki Google.

Ważne zastrzeżenie: ja sama za piwem nie przepadam. Tylko to w wersji z sokiem jestem w stanie wypić ze smakiem (a i tak nie piję, bo mam złe doświadczenia, jeśli chodzi o korelację: ilość wypitego piwa -waga) więc opieram się na relacjach osób trzecich. Osoby trzecie duży wybór ciekawych  piw w "Kontynuacji" bardzo sobie chwalą.

Nielubiący piwa mogą zamówić np. cydr.

czwartek, 6 marca 2014

Fajne knajpy we Wrocławiu: Szynkarnia

Szynkarnia
ul. Św. Antoniego 15 (za kinem Nowe Horyzonty)
https://www.facebook.com/Szynkarnia

"Szynkarnia" to dość nowe miejsce na ulicy św. Antoniego.

Można się do niej wybrać w ciągu dnia na śniadanie/lunch/przekąskę, a wieczorową porą ze znajomymi na piwo. W ofercie są też słodkości wyglądające i organicznie, i apetycznie (ale ze względu na to, że pojedynek silna wola v. miłość do słodyczy zakończył się wynikiem 1:0 dla silnej woli, nie spróbowałam).

Kulinarną specjalnością "Szynkarnii" są podpłomyki. Próbowałam dwóch rodzajów zawijanych. Są bardzo smaczne, ale też ich zjedzenie bez brudzenia rąk, stołu i ubrania graniczy z niemożliwością

W "Szynkarnii" jest też obiad z prawdziwego zdarzenia, ale menu (zupa+drugie danie) zmienia się każdego dnia, wiec lepiej sprawdźcie zawczasu na Facebooku.

Co najważniejsze (co prawda nie dla mnie, ale dla większości polskiej populacji) jest bardzo duży wybór piw z różnych stron Polski i świata. Nie lubię piwa, ale znajomi, którzy zamówili bardzo sobie chwalili. (Wino też jest, ale wybór jest skromny w porównaniu z ofertą dla piwoszy).

Wystrój knajpy bardzo mi się podoba. Jest minimalistycznie, ale w lokalu nie panuje estetyczna zima. "Szynkarnia" jest stosunkowo duża (jest piwnica), gdy porównać z innymi knajpami na Antoniego, więc i szanse na znalezienie wolnego miejsca większe.

"Szynkarnia" sprzedaje także różne lokalne, zdrowe produkty (np. wędliny), ale nie kupowałam, więc sami musicie spróbować.

Podsumowując krótko: fajna i oryginalna miejscówka.


środa, 5 marca 2014

Tajemnicza wrocławska krowa

Tajemnicze krowy pasą się indywidualnie i stadami na wrocławskich murach.

Zacząć wypada od tego, że gdzieżby miała muczeć krowa-wlepka, jeśli nie na ulicy Krowiej?


O wrocławskich krowach można powiedzieć, że jak w buddyjskiej przypowieści są te same, lecz nie takie same. Raz białe, raz czarne, raz kolorowe; raz naklejone, raz nasprejowane; raz w stadzie, raz w duecie, raz solo; ale sylwetka jest charakterystyczna, a krowa zawsze zorientowana na lewo. 


Jeśli wybierzecie się na poszukiwania krów w przestrzeni miejskiej Wrocławia to na pewno natraficie na niejedną sztukę.


wtorek, 4 marca 2014

Waląca się wieża kościoła św. Elżbiety

Majestatyczną bryłę kościóła św. Elżbiety zna każdy wrocławianin.


Zwiedzając ten gotycki kościół warto zwrócić uwagę na ciekawostkę z jego historii, udokumentowaną na jego murach (Choć czy powinnam kwalifikować katastrofę budowlaną do ciekawostek?)

Mianowicie: w 1529 roku w wyniku wichury zawaliła się wieża kościoła, a dokładnie odpadł jej hełm. To wydarzenie możecie zobaczyć na tablicy wmurowanej na zewnątrz kościoła od strony ulicy św. Mikołaja.

Jak widać na załączonym obrazku dwa aniołki schwyciły spadającą wieżę i nikomu, jak mówi legenda nic się nie stało. Oprócz kota. Wydarzenie było w swoim czasie interpretowane albo jako cud, albo jako kara Boża (zależnie do tego czy interpretował protestant czy katolik).


Co jeszcze warto wiedzieć o kościele?

Na wieżę można wejść!
Wokół kościoła znajdował się kiedyś cmentarz.
Św. Elżbieta była kościołem protestanckim, dopiero po wojnie została oddana katolikom.
Kamieniczki "Jaś i Małgosia", które teraz kojarzą się pewnie głównie z krasnalami, to dawne domki altarystów (czyli opiekunów fundacji kościelnej służącej sprawowaniu kultu)
We Wrocławiu są dwa kościoły św. Elżbiety - drugi na Grabiszyńskiej.  


Więcej o kościele:
http://www.kosciolgarnizon.wroclaw.pl/
http://www.elzbieta.archidiecezja.wroc.pl/

czwartek, 27 lutego 2014

Znalezione na ulicy: Przechodzień w szaliku, przechodzień w czapce

Gdy dziś rano jechałam do pracy i już szykowałam się do przejścia przez pasy na drugą stronę ulicy Świdnickiej, pomnik zaprosił mnie do gry: znajdź dwa szczegóły, którymi różni się... I tak dostrzegłam szalik wokół szyi staruszki i czapkę na czapce kolejnej postaci.

Zakładam, że każdy mieszkaniec Wrocławia zna "Przejście", więc turystom radzę nie zawracać na Rynek, gdy dojdą do Renomy, ale zapuścić się nieco dalej na południe, by zobaczyć tę niezwykłą rzeźbę.   


środa, 12 lutego 2014

Znalezione na ulicy: wokół ASP - od gender do zebry

Od debaty od gender uciec się nie da. Gender trafił nie tylko pod strzechy, ale jak widać i pod framugi -  w tym przypadku framugę okna wrocławskiej ASP. 


poniedziałek, 10 lutego 2014

Wzgórze Partyzantów - jaka piękna ruina

Jeśli chcecie się wprawić w nastrój jak z obrazów Caspara Davida Friedricha, czy wierszy poètes maudits, albo po prostu napić się melancholijnie wódki i wypalić papierosa, wybierzcie się na Wzgórze Partyzantów.

Mieszkam w Wrocławiu ponad trzy lata, ale dopiero dzisiaj (które już będzie wczoraj, gdy ten wpis się ukaże) postanowiłam tam wstąpić.




Wzgórze ma ciekawą (i tragiczną) historię, a partyzanci w nazwie w ogóle nie pasują do jego aktualnego stanu ciała i ducha. 
Rzecze Wikipedia, że wzgórze nazywało się początkowo Wzgórzem Miłości. Przez pomyłkę. Myślę, że Wzgórze Miłości Przez Pomyłkę to byłaby idealna nazwa na teraz, bo nie tylko Pablo Marrrlence wyznawał tu miłość, ale i niezliczeni wielbiciele przejrzystej królowej Polski spędzają tu czas na namiętnych pocałunkach z nią, nie mogąc się oderwać od jej zimnych ust.





Oczywiście zamiast tego wpisu mógłby być post interwencyjny "Wyremontujmy kolumnadę na Wzgórzu Partyzantów!" z podtytułem  "Jak przekształcić służącą libacjom ruinę w miejsce rodzinnych spacerów?", ale nastrój nie ten.

środa, 18 grudnia 2013

Znalezione na ulicy: [stroik świąteczny. dekonstrukcja]

Jeśli ktokolwiek chce posłużyć się jemiołą nad głową jako pretekstem do pocałunku, to w pasażu między Ruską a św. Antoniego jest miejsce dla kilku par.



wtorek, 17 grudnia 2013

Znalezione na ulicy: NIE RZUCIM ZIEMI

Jeśli ktoś wie o co chodzi - czy jest to latający spodek, czy kopiec Kościuszki, czy sombrero, czy wszystko na raz i nic z tego? i kto za tym stoi, siedzi, albo leży: strona pro- czy anty-? i czy "ziemi" czy "Ziemi"? - to niech oświeci ludzkość na tych łamach.



poniedziałek, 16 grudnia 2013

Wrocławskie murale: ul. Krowia

Tak to się kończy, gdy zejdziesz z utartej ścieżki (w tym przypadku: zamiast iść prosto, Kotlarską, skręciłam w ulicę Krowią, wbrew nawykom wyrobionym przez mój autorytet w kwestii efektywnego poruszania się po mieście, czyli jakdojade.pl): niechybnie trafisz na coś nowego & ciekawego.


A w ramach bonusu (i to takiego na który nie musieliście pracować cały rok), dorzucam art-tuningowanego malucha.



poniedziałek, 2 grudnia 2013

Fajne restauracje we Wrocławiu: La fée verte

La fée verte
ul. Kotlarska 24/1A (na północ od Rynku)
https://pl-pl.facebook.com/pages/La-F%C3%A9e-Verte/163427000501627

"Zielona wróżka" to bardzo nowe francuskie miejsce na Starym Mieście. 
Mieści się niedaleko mocno restauracyjnego skrzyżowania Kotlarskiej z Więzienną.

Byłam tam jakiś czas temu na obiedzie i mi się podobało. Rzeczywiście jest to lokal francuski nie tylko nazwą i kartą dań - także obsługa i kucharz to Francuzi, a francuska muzyka towarzyszy gościom w tle. 

"Wróżka" jest przytulna (można się schować na antresoli albo w jakimś zacisznym kąciku pod nią). Nadaje się na różnego rodzaju okazje - i obiad z przyjaciółmi, i na popołudniową kawę + deser, i jak sobie wyobrażam, na randkę.
Ostrzegę jedynie, że naleśniki trochę różnią się od tych polskich, bo ich ciasto jest raczej wytrawne, a nie słodkie. Przez to mniej więcej do połowy naleśnika nie mogłam się zdecydować czy mi smakuje, czy nie!

P.S. Kim, a raczej czym, jest "Zielona Wróżka"? Jeśli nie wiecie, przeczytajcie tutaj. (Żebyście nie myśleli, że to czarodziejka z bajki dla dzieci).    

niedziela, 20 października 2013

Fajne knajpy we Wrocławiu: Gradient

Gradient
Plac Solny 16 
https://www.facebook.com/gradientwroclaw

Miejsce nowe-nienowe, bo kluby pod różnymi nazwami na rogu Placu Solnego i ulicy Gepperta się znajdowały. Więc mogę powiedzieć i że wcześniej tam byłam, i że nie byłam; to znaczy pierwszy raz byłam w Gradiencie, ale niepierwszy w tej piwnicy, która wcześniej zwała się "Synergia".

Tak generalnie i tak w ogóle, to nie przepadam za piwnicami, ale Gradient ma fajny wystrój.

Białe ściany z zaznaczonym pod warstwą farby zarysem cegieł; na ścianie neon "BYŁO NIE BYŁO" (takie życie właśnie jest naszej generacji kryzysowej); regał z książkami (z "Impotencją" - podręcznikiem dla lekarzy - rzucającym się w oczy w pierwszej kolejności); fotele, które mogłyby się znaleźć na zdjęciu ilustrującym jeden z tych artykułów w temacie "Design z PRL staje się modny". No i nie ma tam takiego tłoku na parkiecie jak np. w Szajbie czy na/w (?) Poziomie 1. 

Minus: muzyka jest za głośna, by dzielić konwersację z więcej niż jedną czy dwiema osobami, więc jeśli już pojawicie się tam w sobotnią noc, to tańczcie. 

Polecam, jeśli nie chcecie iść po raz kolejny w miejsce, gdzie wyimprezowaliście już kilkadziesiąt godzin. 

***

Zajrzyjcie też na Wikipedię i zdecydujcie, czy chcecie interpretować nazwę poprzez metafory z dziedziny grafiki, mechaniki płynów czy psychologii.

środa, 18 września 2013

Znalezione na ulicy: prawdopodobnie najlepszy korpokrasnal we Wro

Opinie o korpokrasnalach są różne. Od wielu osób można oczywiście usłyszeć, że są one ucieleśnieniem (w tym przypadku: umetalnieniem raczej) upadku wrocławskiego krasnala, który to rozmienił się na drobne w służbie kapitalizmu. Tak czy tak, niektóre z korpokrasnali są całkiem fajnie pomyślane.

Dla mnie namber łan w tej kategorii to krasnoludzki oddział banku (a przy nim bankomat na krasnoludzką miarę) na Rynku. Gdy widzę takie maleńkie drzwiczki to hop! skaczę w krainę dzieciństwa i wyobrażam sobie jakby to było, gdyby te maleńkie drzwiczki naprawdę się otwierały na ciemny, kręty korytarz prowadzący do bankowego skarbca.   

Kto wie? Może oddział krasnoludzki od się otwiera od nie-czasu do nie-czasu i może nawet krasnale kradną nasze pieniądze?  



środa, 4 września 2013

Eat, party and chill in Wrocław

So far all my clubs/cafés reviews have been written in my mother tongue, so here a short sum-up for foreigners coming to Wrocław: Where to eat, party and chill out over a cup of coffee in Wrocław? (I imagine it as a post you would like to have bookmarked on a day 1 of your Erasmus/internship in Wrocław)


Eat 

You will find various restaurants at Rynek. Of course, they are touristy and pricey (as for Polish standards but if you come form Western Europe you will find everything cheap in Poland). If none of them is to your liking, go north. Many restaurants and bars are situated along Odrzańska street, and parallel streets: especially Więzienna, in so called Galeria Italiana building (where not only Italian restaurants are situated) but also Kuźnicza and Szewska.   


Party 

Just go to Rynek and whichever street you take it will lead you to a party place. (OK, I'm exaggerating a bit: following 90% of streets starting in Rynek, you will come to a club).

Party places are scattered over Stare Miasto. You will find bigger 'club clusters' at Rynek, at Plac Solny and around it (e.g. Schody Donikąd and Salvador), and at św. Mikołaja 8-11 (near St. Elizabeth church).   

Last but not least (definitely not least!) there is (in)famous Pasaż Niepolda, between Ruska and św. Antoniego street (just behind Nowe Horyzonty cinema). I think it embodies a cliché of Erasmus students partying in the heads of Eramsus programme enemies (I mean those people who reduce Erasmus to drinking for taxpayers' money). Some clubs there are trashy at times, but probably everyone staying in Wrocław will party in Pasaż sooner or later.


Chill out 

The best place for a cup of coffee or tea, or a glass of wine (accompanied by a piece of cake or toasts) is an area of św. Antoniego and Włodkowica streets, and courtyards between the two. It is so called 'Quarter of Four Denominations', due to its multicultural history. On each of these two streets there is a dozen of cafés in very different styles, so everyone will find what they like (I must admit that there are a lot of fancy hipster places there!). Mleczarnia, Szajba, Central Café, Karavan, Bike Cafe (where additionally the tourist information is situated), Czekoladziarnia (a place dedicated to chocolate), Bułka z masłem, Włodkowica 21... - these are just examples!

Another area with high pub concentration (especially is you really look for a pub) is Bogusławskiego street (whose name probably doesn't say anything to you) near Arkady shopping centre (that you probably all know). Little pubs are situated under a railway line, which gives a nice sensation when you sip your glass of bier and a train is passing over your head.

Of course many coffeehouses are situated at or near Rynek (especially north of it).

If you want to explore further than just main tourist area, there are some cafés in Śródmieście district, e.g. Pestka and Bema Café, north of Odra river, but scattered, 10-15 minutes' walks from one another.

wtorek, 27 sierpnia 2013

Fajne restauracje we Wrocławiu: Pesto

Pesto
ul. Kotlarska 40 (Stare Miasto na północ od Rynku)
https://pl-pl.facebook.com/TrattoriaPesto

Moja znajomość miejsc we Wrocławiu, gdzie idzie się zjeść jest na pewno mniejsza niż miejsc, gdzie idzie się czegoś napić (bo też jestem typem bardziej kawiarniano-knajpianym niż restauracyjnym).

Do restauracji albo wyciągają mnie znajomi albo wybieram się tam na obiad z moją siostrą, żeby nie musiała jeść jednego z trzech dań, które umiem ugotować.

"Pesto" to bardzo przyjemna, bezpretensjonalna włoska restauracja nieopodal Rynku. Mają świetną pizzę, która ostatnio bardzo zasmakowała moim rodzicom, ale też sporo innych dań w karcie, więc to dobry wybór, gdy nie każdy ma ochotę na pizzę. 

Obsługa jest sprawna (choć przyznaję bez bicia, mało się koncentruję na obsłudze i jedynie gdy naprawdę pozostawia wiele do życzenia to zauważam. Ceny na pewno są zachęcające w porównaniu do innych miejsc na Starym Mieście. Większość restauracji na Rynku można podsumować tak: miejsce jest przyjemne, jedzenie dobre, ale i tak nie jest ono warte sumy, którą trzeba za nie zapłacić, albo ze względu na małe porcje, albo generalne "turystyczne" ustalanie stawek.

Samo miejsce jest fajnie zaaranżowane, bo "Pesto" zajmuje nie tylko parter, ale i piętro. (Tak jak wcześniej pisałam, że lubię siedzieć przy oknie tak też lubię restauracje albo kawiarnie, które mają piętro pod warunkiem, że da się wyglądać na zewnątrz).