Podobno we Wrocławiu codziennie jest salsoteka. A czasami nawet dwie.
Nie sprawdziłam tego osobiście, ale wydaje mi się to prawdopodobne - Wrocław to zdecydowanie dobre miejsce dla salseros.
Szkół, w których można uczyć się salsy jest w mieście sporo.
Ja mogę polecić szkołę Torresów, gdzie sama uczyłam się cubany (ale oferta szkoły jest oczywiście o wiele szersza i obejmuje też bachatę czy kizombę). U Torresów jest super atmosfera na zajęciach, wielu nauczycieli pochodzi z Kuby; do plusów/minusów (zależnie od punktu widzenia) można zaliczyć to, że "program", czyli kolejne salsowe figury jest przyswajany w spokojnym tempie, co osobom ogarniającym szybciej niż przeciętna może przeszkadzać.
Wiadomo, że motywacja do zapisania się na salsę niekoniecznie ma charakter stricte taneczny... Tym ważniejsze są salsoteki.
Najbardziej znanym salsowym miejscem we Wrocławiu jest chyba Casa de la Musica na Rynku. Jest to miejsce z naprawdę fajną muzyką (DJ przeplata salsę/bachatę etc. z szeroko pojętymi latynoskimi rytmami z list przebojów) i przyjemnym wystrojem, no i łatwo tam trafić. Wadą są bardzo wysokie ceny drinków - za moje ulubione cuba libre prawie 20 zł! A znalezienie wolnego stolika w imprezowym "prime timie" graniczy z cudem.
Innym miejscem, gdzie tańczyłam salsę jest Gafa. Klub znajduje się w Pasażu Niepolda, więc trafić nietrudno. Gafa ma dwa parkiety - jeden typowo salsowy, drugi "sensualny", gdzie grają bachatę czy kizombę. Co jedni uznają za zaletę, a inni za wadę. Jeśli chodzi o wsytrój to nie moje klimaty, ale na pewno jest to klub bardziej studencki w charakterze niż Casa de la Musica.
Wiem od znajomych, że popularne są też salsoteki w Lewitacji, ale sama nigdy nie byłam w tym klubie (więc też zachęcam czytających do komentowania).
Listę wszystkich (?) salsotek znajdziecie tutaj. (Lojalnie uprzedzam, że nie sprawdzałam czy jest ona w 100% wiarygodna), a aktualności na facebookowej grupie Salsa Wrocław.
Blog o Wrocławiu. Ciekawe miejsca, recenzje knajp, porady dla podróżników i nowo przybyłych. / Blog about Wrocław. Sightseeing, reviews, advice for travellers and newcomers.
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą na imprezę. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą na imprezę. Pokaż wszystkie posty
środa, 16 lipca 2014
niedziela, 20 października 2013
Fajne knajpy we Wrocławiu: Gradient
Gradient
Plac Solny 16
https://www.facebook.com/gradientwroclaw
Miejsce nowe-nienowe, bo kluby pod różnymi nazwami na rogu Placu Solnego i ulicy Gepperta się znajdowały. Więc mogę powiedzieć i że wcześniej tam byłam, i że nie byłam; to znaczy pierwszy raz byłam w Gradiencie, ale niepierwszy w tej piwnicy, która wcześniej zwała się "Synergia".
Tak generalnie i tak w ogóle, to nie przepadam za piwnicami, ale Gradient ma fajny wystrój.
Białe ściany z zaznaczonym pod warstwą farby zarysem cegieł; na ścianie neon "BYŁO NIE BYŁO" (takie życie właśnie jest naszej generacji kryzysowej); regał z książkami (z "Impotencją" - podręcznikiem dla lekarzy - rzucającym się w oczy w pierwszej kolejności); fotele, które mogłyby się znaleźć na zdjęciu ilustrującym jeden z tych artykułów w temacie "Design z PRL staje się modny". No i nie ma tam takiego tłoku na parkiecie jak np. w Szajbie czy na/w (?) Poziomie 1.
Minus: muzyka jest za głośna, by dzielić konwersację z więcej niż jedną czy dwiema osobami, więc jeśli już pojawicie się tam w sobotnią noc, to tańczcie.
Polecam, jeśli nie chcecie iść po raz kolejny w miejsce, gdzie wyimprezowaliście już kilkadziesiąt godzin.
***
Zajrzyjcie też na Wikipedię i zdecydujcie, czy chcecie interpretować nazwę poprzez metafory z dziedziny grafiki, mechaniki płynów czy psychologii.
Plac Solny 16
https://www.facebook.com/gradientwroclaw
Miejsce nowe-nienowe, bo kluby pod różnymi nazwami na rogu Placu Solnego i ulicy Gepperta się znajdowały. Więc mogę powiedzieć i że wcześniej tam byłam, i że nie byłam; to znaczy pierwszy raz byłam w Gradiencie, ale niepierwszy w tej piwnicy, która wcześniej zwała się "Synergia".
Tak generalnie i tak w ogóle, to nie przepadam za piwnicami, ale Gradient ma fajny wystrój.
Białe ściany z zaznaczonym pod warstwą farby zarysem cegieł; na ścianie neon "BYŁO NIE BYŁO" (takie życie właśnie jest naszej generacji kryzysowej); regał z książkami (z "Impotencją" - podręcznikiem dla lekarzy - rzucającym się w oczy w pierwszej kolejności); fotele, które mogłyby się znaleźć na zdjęciu ilustrującym jeden z tych artykułów w temacie "Design z PRL staje się modny". No i nie ma tam takiego tłoku na parkiecie jak np. w Szajbie czy na/w (?) Poziomie 1.
Minus: muzyka jest za głośna, by dzielić konwersację z więcej niż jedną czy dwiema osobami, więc jeśli już pojawicie się tam w sobotnią noc, to tańczcie.
Polecam, jeśli nie chcecie iść po raz kolejny w miejsce, gdzie wyimprezowaliście już kilkadziesiąt godzin.
***
Zajrzyjcie też na Wikipedię i zdecydujcie, czy chcecie interpretować nazwę poprzez metafory z dziedziny grafiki, mechaniki płynów czy psychologii.
sobota, 8 czerwca 2013
Fajne knajpy we Wrocławiu: Schody Donikąd
Schody Donikąd
Plac Solny 13 (gdzie Plac Solny, każdy wie, a jeśli nie wie, to najwyraźniej nie imprezuje)
http://www.schodydonikad.pl/
Gdyby miała wskazać ulubione miejsce we Wrocławiu w kategorii "chodźmy potańczyć" to zdecydowanie wybieram "Schody Donikąd". (A uwielbiam tańczyć i na imprezach zawsze wyciągam ludzi na parkiet).
Jeśli już jesteśmy przy parkiecie to ten w "Schodach..." jest większy i tym samym nie tak zatłoczony jak w "Szajbie" i stąd bierze się przewaga "Schodów..." w kategorii tanecznej.
Muzyka jest tam oczywiście mainstreamowa, więc wasi bardzo alternatywni znajomi nie będą wniebowzięci, ale za to jest zmienna - trochę aktualnych przebojów, trochę rockowych klasyków, trochę rock'n'rolli i twistów, trochę r'n'b, każdy coś tam znajdzie dla siebie.
Oczywiście jak w każdym takim miejscu organizacja baru jest fatalna, i trzeba odstać kwadrans zanim uda się zamówić drinka.
Gdy jest impreza za wstęp się płaci (ale nie jest to suma astronomiczna, przynajmniej dla dziewczyn), ale za to szatnia jest bezpłatna, co mnie ujmuje, bo mam takie nie oparte na żadnych racjonalnych podstawach przekonanie, że szatnie powinny być zawsze bezpłatne.
Wystrój jest z tej samej parafii (a raczej: z tego samego sklepu ze starzyzną), co w "Mleczarni" czy "Włodkowica 21": zdekompletowane krzesła, fotele obite pluszem, okrągłe stoliczki, fikuśne żyrandole. Czyli wystrój, który lubię.
Last but not least, schody w "Schodach" rzeczywiście są, i rzeczywiście prowadzą donikąd, to znaczy pod sufit.
Plac Solny 13 (gdzie Plac Solny, każdy wie, a jeśli nie wie, to najwyraźniej nie imprezuje)
http://www.schodydonikad.pl/
Gdyby miała wskazać ulubione miejsce we Wrocławiu w kategorii "chodźmy potańczyć" to zdecydowanie wybieram "Schody Donikąd". (A uwielbiam tańczyć i na imprezach zawsze wyciągam ludzi na parkiet).
Jeśli już jesteśmy przy parkiecie to ten w "Schodach..." jest większy i tym samym nie tak zatłoczony jak w "Szajbie" i stąd bierze się przewaga "Schodów..." w kategorii tanecznej.
Muzyka jest tam oczywiście mainstreamowa, więc wasi bardzo alternatywni znajomi nie będą wniebowzięci, ale za to jest zmienna - trochę aktualnych przebojów, trochę rockowych klasyków, trochę rock'n'rolli i twistów, trochę r'n'b, każdy coś tam znajdzie dla siebie.
Oczywiście jak w każdym takim miejscu organizacja baru jest fatalna, i trzeba odstać kwadrans zanim uda się zamówić drinka.
Gdy jest impreza za wstęp się płaci (ale nie jest to suma astronomiczna, przynajmniej dla dziewczyn), ale za to szatnia jest bezpłatna, co mnie ujmuje, bo mam takie nie oparte na żadnych racjonalnych podstawach przekonanie, że szatnie powinny być zawsze bezpłatne.
Wystrój jest z tej samej parafii (a raczej: z tego samego sklepu ze starzyzną), co w "Mleczarni" czy "Włodkowica 21": zdekompletowane krzesła, fotele obite pluszem, okrągłe stoliczki, fikuśne żyrandole. Czyli wystrój, który lubię.
Last but not least, schody w "Schodach" rzeczywiście są, i rzeczywiście prowadzą donikąd, to znaczy pod sufit.
sobota, 15 grudnia 2012
Fajne knajpy we Wrocławiu: Szajba
Recenzje czas zacząć! Wypadałoby może dać pierwszeństwo muzeom albo Panoramie Racławickiej, ale sobotni wieczór bardziej sprzyja ocenianiu knajp.
Szajba
http://www.szajba.wroclaw.pl/
ul. Św. Antoniego 2-4
Jak tam trafić: pytajcie o kino (Helios) Nowe Horyzonty, wysiadajcie na przystanku "Rynek"
Szajba to jedno z moich ulubionych miejsc we Wrocławiu. Chyba już nie jest tak modna jak rok temu, ale co tam!
Za co lubię Szajbę:
1. Za to że przez 75% czasu jest przytulnym miejscem, gdzie można wypić kawę, a przez pozostałe 25% imprezownią
2. Za neonowe misie - pomyślałbyś wyjęte z paczki Haribo Goldbären, tylko że większe i gama kolorystyczna bardziej ograniczona
3. Za stare radia na ścianach (w tym momencie możesz się już domyślić czytelniku, jak ważną rolę w ocenie knajpy gra dla mnie design)
4. Za krzesłowo-fotelowo-stołowy dysonans
5. Za muzykę będącą dobrym kompromisem między miłym dla ucha (i ducha) a porywającym ciało do tańca
Na co w Szajbie można ponarzekać:
1. Tłok nie do zniesienia w porach imprezowych (o miejscu siedzącym nie ma co marzyć, o miejsce na parkiecie trzeba walczyć)
2. Niemożebnie długie kolejkowanie przy barze w weekendowym prime time
3. Wysokie ceny wina
Szajba
http://www.szajba.wroclaw.pl/
ul. Św. Antoniego 2-4
Jak tam trafić: pytajcie o kino (Helios) Nowe Horyzonty, wysiadajcie na przystanku "Rynek"
Szajba to jedno z moich ulubionych miejsc we Wrocławiu. Chyba już nie jest tak modna jak rok temu, ale co tam!
Za co lubię Szajbę:
1. Za to że przez 75% czasu jest przytulnym miejscem, gdzie można wypić kawę, a przez pozostałe 25% imprezownią
2. Za neonowe misie - pomyślałbyś wyjęte z paczki Haribo Goldbären, tylko że większe i gama kolorystyczna bardziej ograniczona
3. Za stare radia na ścianach (w tym momencie możesz się już domyślić czytelniku, jak ważną rolę w ocenie knajpy gra dla mnie design)
4. Za krzesłowo-fotelowo-stołowy dysonans
5. Za muzykę będącą dobrym kompromisem między miłym dla ucha (i ducha) a porywającym ciało do tańca
Na co w Szajbie można ponarzekać:
1. Tłok nie do zniesienia w porach imprezowych (o miejscu siedzącym nie ma co marzyć, o miejsce na parkiecie trzeba walczyć)
2. Niemożebnie długie kolejkowanie przy barze w weekendowym prime time
3. Wysokie ceny wina
Subskrybuj:
Posty (Atom)