Pokazywanie postów oznaczonych etykietą zwiedzanie. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą zwiedzanie. Pokaż wszystkie posty

sobota, 26 kwietnia 2014

Wrocław na majówkę

Myślę, że Wrocław na majówkowy wypad nadaje się znakomicie. Oczywiście, o ile jesteście osobą miastolubną, a nie fanem majowego grillowania.

Co ciekawego można robić we Wrocławiu podczas długiego weekendu?
Wrocław jest wymarzonym miastem, dla tych, którzy wolą zwiedzać pod chmurką, niż pod dachem. Prognoza pogody na razie nie napawa optymizmem, ale trzeba być dobrej myśli.

1. Scenariusz słoneczny

Zakładając, że spędzicie we Wrocławiu cztery dni i chcecie nacieszyć się świeżym powietrzem obowiązkowe punkty programu to:
  • Spacer po Ostrowie Tumskim 
  • Przepiękne wrocławskie ogrody: Botaniczny i Japoński (który znajduje się obok Hali Stulecia, więc możecie te dwie atrakcje odwiedzić za jednym zamachem) 


W mieście jest co zwiedzać. Wiele atrakcji ma charakter "spacerowy". Możecie np. ruszyć w miasto na poszukiwanie krasnali.

Wrocławskie zoo jest teraz w rozbudowie, ale i tak wizyta w nim będzie atrakcją dla dzieci, które dodatkowo mogą dojechać tam zabytkowym tramwajem.

Osoby zainteresowane architekturą też będą się miały gdzie przespacerować - polecam wizytę w dzielnicy WUWA i rzut oka na trzonolinowiec.

Ładna pogoda umożliwia też podążenie szlakiem muralowym. Nawet jeśli nigdy nie interesowaliście się tym tematem to malowidła, które zobaczycie na murach Wrocławia na pewno was zafrapują. 


2. Scenariusz deszczowy

Jeśli prognoza pogody się sprawdzi i będzie padać we Wrocławiu nadal jest co robić.

Oto lista atrakcji wrocławskich, do których deszcz nie dociera:

Fani muzeów znajdą we Wrocławiu coś dla siebie. (Choć żeby nikt nie czuł się rozczarowany lojalnie uprzedzam, że oferta muzealna Wrocławia jest zdecydowanie uboższa niż Warszawy czy Krakowa).
Polecam także wizytę w kilku spośród zabytkowych kościołów Wrocławia. (a obowiązkowo - w katedrze na Ostrowie Tumskim). 


Jeśli kochacie kino to polecam wizytę w Nowych Horyzontach - prawdopodobnie najlepszym kinie w Polsce. Będziecie mogli tam zobaczyć filmy, które w waszym lokalnym multipleksie był wyświetlane przez dwa tygodnie w poniedziałek o 21.30 (albo wcale) i was przez to ominęło. 

We Wrocławiu zdecydowanie można się "wykawiarniować" i wyimprezować. Każdy znajdzie miejsce, które mu odpowiada, a że knajpy skupione są w kilku "zagłębiach", clubbing uda się nawet bez parasola. 
     




sobota, 22 marca 2014

Abstrakcja i historia - rzeźba przy Bema Plaza

Kto przechodził/przejeżdżał ulicą Drobnera (a tym bardziej wstąpił na kawę do Bema Café), ten na pewno widział rzeźbę u stóp biurowca Bema Plaza.


Co jest ciekawego w tej rzeźbie Michała Gdaka, poza jej piękną formą?


Wyjaśnienie znajduje się na niewielkiej tabliczce, którą łatwo przeoczyć, nie zniżając wzroku do poziomu trotuaru. Po zapoznaniu się z nią abstrakcyjna rzeźba okazuje się pomnikiem równie (choć w inny sposób) historycznym, co Piłsudski na kasztance. Linie, łączące mosty na szesnastowiecznej mapie Wrocławia, stały się osnową konstrukcji, która stoi dziś przy ulicy Drobnera. 




wtorek, 18 marca 2014

Deko, część III - Przedmieście Oławskie

Przypuszczam, że Przedmieście Oławskie to część miasta, do której rzadko zaglądają turyści, mimo że od Rynku dzieli ją niedługi spacer. Nic dziwnego - zła sława Trójkąta Bermudzkiego odstrasza przybyszów (choć czy ta sława jest zasłużona - to już sprawa dyskusyjna).

Wędrowiec, który się tam zabłąka znajdzie kamienice bardzo zniszczone, ale i bardzo piękne. Miejmy nadzieję, że doczekają rewitalizacji.

ul. Komuny Paryskiej
ul. gen. Jana Henryka Dąbrowskiego
ul. gen. Karola Kniaziewicza

ul. gen. Karola Kniaziewicza

ul. Kościuszki
ul. gen. Karola Kniaziewicza

poniedziałek, 17 marca 2014

Deko, część II

Dziś znów wrzucam kilka ciekawych motywów z wrocławskich kamienic w Śródmieściu i na Starym Mieście.

al. Jana Matejki



ul. Mikołaja Reja

ul. Karola Szajnochy

ul. Psie Budy
ul. Piastowska

wtorek, 4 marca 2014

Waląca się wieża kościoła św. Elżbiety

Majestatyczną bryłę kościóła św. Elżbiety zna każdy wrocławianin.


Zwiedzając ten gotycki kościół warto zwrócić uwagę na ciekawostkę z jego historii, udokumentowaną na jego murach (Choć czy powinnam kwalifikować katastrofę budowlaną do ciekawostek?)

Mianowicie: w 1529 roku w wyniku wichury zawaliła się wieża kościoła, a dokładnie odpadł jej hełm. To wydarzenie możecie zobaczyć na tablicy wmurowanej na zewnątrz kościoła od strony ulicy św. Mikołaja.

Jak widać na załączonym obrazku dwa aniołki schwyciły spadającą wieżę i nikomu, jak mówi legenda nic się nie stało. Oprócz kota. Wydarzenie było w swoim czasie interpretowane albo jako cud, albo jako kara Boża (zależnie do tego czy interpretował protestant czy katolik).


Co jeszcze warto wiedzieć o kościele?

Na wieżę można wejść!
Wokół kościoła znajdował się kiedyś cmentarz.
Św. Elżbieta była kościołem protestanckim, dopiero po wojnie została oddana katolikom.
Kamieniczki "Jaś i Małgosia", które teraz kojarzą się pewnie głównie z krasnalami, to dawne domki altarystów (czyli opiekunów fundacji kościelnej służącej sprawowaniu kultu)
We Wrocławiu są dwa kościoły św. Elżbiety - drugi na Grabiszyńskiej.  


Więcej o kościele:
http://www.kosciolgarnizon.wroclaw.pl/
http://www.elzbieta.archidiecezja.wroc.pl/

czwartek, 27 lutego 2014

Znalezione na ulicy: Przechodzień w szaliku, przechodzień w czapce

Gdy dziś rano jechałam do pracy i już szykowałam się do przejścia przez pasy na drugą stronę ulicy Świdnickiej, pomnik zaprosił mnie do gry: znajdź dwa szczegóły, którymi różni się... I tak dostrzegłam szalik wokół szyi staruszki i czapkę na czapce kolejnej postaci.

Zakładam, że każdy mieszkaniec Wrocławia zna "Przejście", więc turystom radzę nie zawracać na Rynek, gdy dojdą do Renomy, ale zapuścić się nieco dalej na południe, by zobaczyć tę niezwykłą rzeźbę.   


poniedziałek, 10 lutego 2014

Wzgórze Partyzantów - jaka piękna ruina

Jeśli chcecie się wprawić w nastrój jak z obrazów Caspara Davida Friedricha, czy wierszy poètes maudits, albo po prostu napić się melancholijnie wódki i wypalić papierosa, wybierzcie się na Wzgórze Partyzantów.

Mieszkam w Wrocławiu ponad trzy lata, ale dopiero dzisiaj (które już będzie wczoraj, gdy ten wpis się ukaże) postanowiłam tam wstąpić.




Wzgórze ma ciekawą (i tragiczną) historię, a partyzanci w nazwie w ogóle nie pasują do jego aktualnego stanu ciała i ducha. 
Rzecze Wikipedia, że wzgórze nazywało się początkowo Wzgórzem Miłości. Przez pomyłkę. Myślę, że Wzgórze Miłości Przez Pomyłkę to byłaby idealna nazwa na teraz, bo nie tylko Pablo Marrrlence wyznawał tu miłość, ale i niezliczeni wielbiciele przejrzystej królowej Polski spędzają tu czas na namiętnych pocałunkach z nią, nie mogąc się oderwać od jej zimnych ust.





Oczywiście zamiast tego wpisu mógłby być post interwencyjny "Wyremontujmy kolumnadę na Wzgórzu Partyzantów!" z podtytułem  "Jak przekształcić służącą libacjom ruinę w miejsce rodzinnych spacerów?", ale nastrój nie ten.

niedziela, 9 lutego 2014

Wrocławski dom na kurzej nóżce, czyli trzonolinowiec

Wrocław ma swój domek na kurzej nóżce, w którym zamieszkać mogłaby nie jedna Baba Jaga, a kilkadziesiąt.

Jest to słynny trzonolinowiec. O jego unikalnej w skali europejskiej konstrukcji możecie przeczytać w zlinkowanym artykule z Wikipedii. Modernistyczny budynek znajduje się przy skrzyżowaniu ulic Kościuszki i Dworcowej, 5 minut spacerem od dworca.


Przejeżdżając obok w pędzie można nie zwrócić uwagi, że trzonolinowiec jest niczym drzewo z mieszkaniami wyrastającymi z pnia - klatki schodowej. Dla takiego nieuważnego przechodnia, jest to po prostu zaniedbane, krzyczące o remont dziecko real-socjalistycznego budowania. (Mam nadzieję, że mieszkańcy się nie obrażą, jeśli to przeczytają, ale sama zastanawiałam się wcześniej czy jest to normalny budynek mieszkalny, bo jego wygląd idealnie odpowiadał mojemu wyobrażeniu hotelu robotniczego, choć nigdy żadnego hotelu robotniczego nie widziałam).


No ale gdy przechodzień uświadomi sobie, że mieszkaniec trzonolinowca leżąc w swoim łóżku, siedząc przy biurku, albo gotując obiad cały czas wisi w powietrzu, to jednak nabiera względem budynku większego respektu.
Na pewno obowiązkowy punkt zwiedzania dla zainteresowanych architekturą, i dla tych, którzy chcą wyjść poza turystyczną wyliczankę Rynek-Panorama-Ostrów-Hala.





sobota, 8 lutego 2014

Deko, część I

Urok tkwi w szczególe. Spacerując wrocławskimi ulicami warto podnieść głowę do góry, i zwrócić uwagę na detale mijanych kamienic.

ul. Rozbrat
ul. Jedności Narodowej

ul. Prusa

ul. Reja
ul. Rozbrat


środa, 15 stycznia 2014

[Most Tumski] "Od Kwiatuszka dla Serduszka", albo od włoskiego zwyczaju do kiczu

Uwielbiam mosty. Żeby zbudować brzydki most trzeba się postarać, bo matematyka stoi na straży. 

Jednak mosty w miastach mniejszych i większych infekują się jeden od drugiego chorobą zakaźną: kłódkozą sentymentoidalną (za którą podąża erupcja bazgrołozy).

Nie przeczę, że gdy w jakimś europejskim mieście (gdzie? - tu nawet Wikipedia pląta się w zeznaniach, bo co język to inna legenda) zawisła pierwsza kłódka miłości mogło to być nowatorskie.

Ale gdy zakłódkowanych mostów są już tysiące, urok nowości dawno przebrzmiał i z sympatycznego zwyczaju robi się mniej sympatyczny kicz.  

We Wrocławiu syndrom ten dotknął Mostu Tumskiego


A Wy co sądzicie o kłódkomanii?

sobota, 19 października 2013

Co we Wrocławiu robić z dziećmi

Po przeanalizowaniu "wyszukiwanych słów kluczowych" postanowiłam wyjść naprzeciw rodzicom, którzy do tej pory po wpisaniu w Google 'zwiedzanie Wrocławia z dziećmi' (czy czegoś podobnego) i trafieniu na mojego bloga, nie mogli znaleźć w nim tego, czego szukali.

Postaram się więc mentalnie cofnąć w czasie o 20 lat i przedstawić listę dziecięcych atrakcji.

1. Zoo

We wrocławskim zoo byłam już kilka razy (i jeśli nadal będę mieszkać we Wrocławiu to czeka mnie kolejna wizyta, gdy otwarte zostanie afrykarium) i myślę, że z dziecięcego punktu widzenia jest to jedna z największych atrakcji miasta.


Nawet gdy pogoda jest nieco gorsza to w zoo jest klika zadaszonych punktów na trasie zwiedzania np. pawilony z małpami, pawilon Madagaskaru, czy pawilon z wężami, pająkami i robalami, zwany Terrarium, gdzie można się schronić przed przelotnym deszczem.



W zoo jest tak zwany "Dzieciniec", czyli ogrodzone niby-podwórko wiejskie, po którym biegają kozy (na dodatek można je karmić!), więc dzieci albo będą zachwycone, albo zaczną płakać i uciekać przed dopraszającymi się poczęstunku kózkami. Jedno z dwojga.


2. Zabytkowy tramwaj 

W wiosenne i letnie weekendy po Wrocławiu można się przejechać zabytkowym tramwajem
Podróż klekoczącym tramwajem "Juliuszem" albo "Babą Jagą" będzie dla dzieci niezapomnianą przygodą. Zabytkowym tramwajem można dojechać do zoo (przystanek Hala Stulecia), więc te atrakcje się znakomicie łączą. Polecam zwłaszcza osobą, które we Wrocławiu są pierwszy raz, i nie zdążyły wcześniej sto razy przejechać trasy, którą sunie "Juliusz" lub "Baba Jaga"  

Więcej o przejażdżkach można przeczytać na stronie miasta:
http://www.wroclaw.pl/przejazdzki1#zabytkowe_tramwaje


3. Rejsy 

...które łączą się z Zoo, bo można do niego dopłynąć statkiem właśnie. Nie wiem czy współczesne dzieci lubią rejsy, czy już tylko surfowanie po sieci, ale osobiście polecam.
http://www.statekpasazerski.pl/


4. Teatry

We Wrocławiu działa Teatr Lalek (swoją drogą miejsce znane wszystkim NH-maniakom, jako siedziba biura festiwalowego). Zastrzegam, że nigdy nie byłam tam na przedstawieniu (a są też spektakle dla dorosłych), ale linka wrzucam.    

A w Teatrze Polskim jest obecnie wystawiana jedna z ukochanych książek dzieci z wieku XX (jak to strasznie brzmi!) Dzieci z Bullerbyn. I jeśli dzieci początku XXI wieku tej książki nie lubią to źle z nimi)


5. Krasnale

No ale nawet, gdyby wszystko inne zawiodło, to Wrocław ma przecież krasnale, na których szukaniu może zejść całe popołudnie. A gdy Wasza pociecha zaczyna marudzić, to też zawsze możecie spróbować metody "Patrz, krasnal!")



6. Wieże

Dzieci powinny też lubić wspinać się na wieże!
Listę wież kościelnych znajdziecie w moim wcześniejszym poście. "Świecką" wieżą wartą wspinaczki jest Wieża Matematyczna Uniwersytetu.


7. Rzeźba zwierząt rzeźnych

Jeśli nie sfotografujecie się z trzódką ze Starych Jatek, wasze dzieci nigdy Wam tego nie wybaczą!


Jest to Pomnik Pamięci Zwierząt Rzeźnych, więc zależnie od przekonań może zacząć w tym miejscu edukację pro-wegetariańską dziecka, albo sprawę przemilczeć i nie zaczynać wykładu uświadamiającego "Gdzie zaczyna się droga szyneczki na twoją córko/synu kanapkę". No chyba, że Wasze dziecko jest takie jak ja, i nie ogarnia historii "Pewnego dnia mama powiedziała mi, że mięso z lodówki to kawałek krówki, która jeszcze kilka miesięcy wcześniej biegała po polu i to traumatyczne doświadczenie odcisnęło się na mojej młodej psychice".


8. Kot Dante

Na deser możecie sobie zostawić audiencję u kota z ulicy Szewskiej. O Dantem pisano już jak Polska długa i szeroka.
Jednak nie uprzedzajcie swoich dzieci o tej atrakcji. Kot Dante może akurat nie zaszczycić swoją obecnością okna Antykwariatu Naukowego, albo spać, wyniośle odwróciwszy swój grzbiet na gapiów przy szybie, i biedactwa się rozczarują.


środa, 18 września 2013

Znalezione na ulicy: prawdopodobnie najlepszy korpokrasnal we Wro

Opinie o korpokrasnalach są różne. Od wielu osób można oczywiście usłyszeć, że są one ucieleśnieniem (w tym przypadku: umetalnieniem raczej) upadku wrocławskiego krasnala, który to rozmienił się na drobne w służbie kapitalizmu. Tak czy tak, niektóre z korpokrasnali są całkiem fajnie pomyślane.

Dla mnie namber łan w tej kategorii to krasnoludzki oddział banku (a przy nim bankomat na krasnoludzką miarę) na Rynku. Gdy widzę takie maleńkie drzwiczki to hop! skaczę w krainę dzieciństwa i wyobrażam sobie jakby to było, gdyby te maleńkie drzwiczki naprawdę się otwierały na ciemny, kręty korytarz prowadzący do bankowego skarbca.   

Kto wie? Może oddział krasnoludzki od się otwiera od nie-czasu do nie-czasu i może nawet krasnale kradną nasze pieniądze?  



poniedziałek, 19 sierpnia 2013

Wrocławski Ratusz - można go zobaczyć także od środka

Bryłę pięknego wrocławskiego Ratusza zna każdy, kto był w mieście nad Odrą (choć zdarzyło mi się spotkać obcokrajowców myślących, że to kościół!). Ale zajrzenie do wnętrza budowli na Rynku nie należy już do obowiązkowych punktów w planie zwiedzania.

Ja też dopiero niedawno (po ponad dwóch latach spędzonych we Wrocławiu!) wybrałam się do Muzeum Sztuki Mieszczańskiej, bo pod taką nazwą Stary Ratusz oficjalnie funkcjonuje jako muzeum.

Największą atrakcją Muzeum jest sam budynek, w którym się ono znajduje - można pooglądać dziwne stwory na sklepieniu gotyckich sal i wielki kaflowy piec z muszlowym wzorem, popatrzeć na Rynek przez ratuszowe okna i przejrzeć się w ogromnym lustrze na półpiętrze.
W Muzeum eksponowane są historyczne meble i naczynia (z których najciekawsze są cukiernice; myślę, że wielu zwiedzających weźmie je w pierwszej chwili za szkatułki na biżuterię).
Zwiedzanie nie obejmuje wnętrz Nowego Ratusza. 

Odwiedziny w Ratuszu polecałabym nie tyle turystom, którzy spędzają we Wrocławiu jeden dzień albo weekend, co osobom które przebywają w mieście dłuższy czas.
Przypuszczam, że większość mieszkańców przechodzi koło Ratusza przynajmniej raz w tygodniu, więc warto któregoś dnia przekonać się, co kryje się w środku. 

Stary Ratusz można zwiedzać od środy do niedzieli. W czwartki wstęp jest darmowy.

czwartek, 15 sierpnia 2013

Ścieżka historii Wrocławia: chodnikowa historia miasta

Na Starym Mieście, na ulicy Nankiera, znajduje się nietypowa atrakcja turystyczna: Ścieżka historii Wrocławia.


Na kilkunastu tablicach przedstawione są ważne daty w dziejach miasta - zmiany przynależności państwowej, momenty tragiczne, jak ostatnia powódź, i ważne wydarzenia w rozwoju Wrocławia, jak założenie uniwersytetu.

Chodnikowa lekcja historii zaczyna się od strony ulicy Szewskiej, tablicą upamiętniającą ustanowienie biskupstwa.


Na ścieżce znajdziemy zarówno wydarzenia, które są powszechnie znane w Polsce, jak i daty, które większości mieszkańców Wrocławia z niczym się nie kojarzą w kontekście historii miasta, np. rok 1793. Tym bardziej jest ona ciekawym "podręcznikiem".




Co kryje się pod każdą z dat, możecie przeczytać tutaj.

Najciekawsze jest oczywiście to, jak historia oceni wybór bliskich czasowo tablic.
Czy za sto lat kilkulatek na spacerze z rodzicami (optymistycznie zakładam, że ulica Nankiera będzie jeszcze istnieć) przystanie nad tablicą "Wrocław 2012" i zapyta czy było to lądowanie statku kosmicznego, a rodzice będą się musieli dłuższą chwilę zastanawiać, co też takiego istotnego zdarzyło się we Wrocławiu w 2012?