poniedziałek, 10 lutego 2014

Wzgórze Partyzantów - jaka piękna ruina

Jeśli chcecie się wprawić w nastrój jak z obrazów Caspara Davida Friedricha, czy wierszy poètes maudits, albo po prostu napić się melancholijnie wódki i wypalić papierosa, wybierzcie się na Wzgórze Partyzantów.

Mieszkam w Wrocławiu ponad trzy lata, ale dopiero dzisiaj (które już będzie wczoraj, gdy ten wpis się ukaże) postanowiłam tam wstąpić.




Wzgórze ma ciekawą (i tragiczną) historię, a partyzanci w nazwie w ogóle nie pasują do jego aktualnego stanu ciała i ducha. 
Rzecze Wikipedia, że wzgórze nazywało się początkowo Wzgórzem Miłości. Przez pomyłkę. Myślę, że Wzgórze Miłości Przez Pomyłkę to byłaby idealna nazwa na teraz, bo nie tylko Pablo Marrrlence wyznawał tu miłość, ale i niezliczeni wielbiciele przejrzystej królowej Polski spędzają tu czas na namiętnych pocałunkach z nią, nie mogąc się oderwać od jej zimnych ust.





Oczywiście zamiast tego wpisu mógłby być post interwencyjny "Wyremontujmy kolumnadę na Wzgórzu Partyzantów!" z podtytułem  "Jak przekształcić służącą libacjom ruinę w miejsce rodzinnych spacerów?", ale nastrój nie ten.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz