czwartek, 27 lutego 2014

Znalezione na ulicy: Przechodzień w szaliku, przechodzień w czapce

Gdy dziś rano jechałam do pracy i już szykowałam się do przejścia przez pasy na drugą stronę ulicy Świdnickiej, pomnik zaprosił mnie do gry: znajdź dwa szczegóły, którymi różni się... I tak dostrzegłam szalik wokół szyi staruszki i czapkę na czapce kolejnej postaci.

Zakładam, że każdy mieszkaniec Wrocławia zna "Przejście", więc turystom radzę nie zawracać na Rynek, gdy dojdą do Renomy, ale zapuścić się nieco dalej na południe, by zobaczyć tę niezwykłą rzeźbę.   


środa, 12 lutego 2014

Znalezione na ulicy: wokół ASP - od gender do zebry

Od debaty od gender uciec się nie da. Gender trafił nie tylko pod strzechy, ale jak widać i pod framugi -  w tym przypadku framugę okna wrocławskiej ASP. 


Znalezione w tramwaju: Zakochaj się w MPK

"Autobus 128 w stronę Pilczyc. - tak zaczyna się tramwajowo-autobusowe love story pod tytułem "Przeminęło z przystankiem" - "Piękna brunetko w czarno różowej kurtce, wsiadałaś na przystanku Dubois i jechałaś do przystanku Kwiska. Pięknie się uśmiechałaś, odezwij się. Blondyn w niebieskiej kurtce :)"



Myślę, że każdy z czytelników kto zna jakiegoś blondyna-posiadacza niebieskiej kurtki ma moralny obowiązek szerować ten post. Bo inaczej jakim cudem dziewczyna, która jeździ autobusem 128 przeczyta wyznanie wyświetlane w tramwaju nr 6?

"Zakochaj się w MPK" to akcja, która uświadomiła mi, że los ludzki na kurtkach zawisł, bo co jeśli kolory kurtki zostały niepoprawnie zidentyfikowane (tu pojadę stereotypowo: na przykład jeśli wysyłający zgłoszenie mężczyzna zamiast "w łososiowym płaszczu" napisze w "różowym płaszczu" to właścicielka płaszcza może się nie domyślić, że o nią chodziło). W efekcie pary postujące na Spotted: MPK Wrocław nie będę miały szansy się spotka. Choć niestety niektórzy kalają świątynię potencjalnych miłości tego rodzaju prozaicznymi wpisami: "Tramwaj 14 w kierunku Osobowic, 10.02 godzina 10:05. Znalazłam notatki z chemii organicznej i teczkę."

Ale w sumie: czy post taki jak ten dla PRowców MPK nie jest dowodem, że akcja działa?

wtorek, 11 lutego 2014

Znalezione na ulicy: Życie marcepanowych myszek na planecie Ser

W drodze do nie-wiadomo-jeszcze-gdzie, natknęłam się przypadkowo (co lubię najbardziej), na studium z życia marcepanowych myszek.

Na torcie w formie sera, albo jak kto woli: na serze w formie tortu, oddają się one różnym w większości wdzięcznym czynnościom (za wyjątkiem myszki, która spada na niższy poziom serowej piramidy i strażaka gaszącego pożar -choć kto wie, może akurat strażak lubi gasić?).


Większość myszek nic sobie nie robi ze świata po drugiej stronie szyby, czyli ruchliwego skrzyżowania ulic Kołłątaja i Podwale - ćwiczą karate, podlewają kwiaty, czytają gazety.


Choć mój największy zachwyt wzbudziła myszka fotografująca inne myszki. No bo wyobraźcie sobie - fotografować marcepanową myszkę fotografującą inne marcepanowe myszki (aniołka i diabełka) na tle zółtej sero- i tortopodobnej zarazem konstrukcji! Co jak co, ale właściciel ma wyczucie ducha naszych post-dziejów. 

Gdyby ktoś byłby ciekawy, cukiernia nazywa się Furtak.

poniedziałek, 10 lutego 2014

Wzgórze Partyzantów - jaka piękna ruina

Jeśli chcecie się wprawić w nastrój jak z obrazów Caspara Davida Friedricha, czy wierszy poètes maudits, albo po prostu napić się melancholijnie wódki i wypalić papierosa, wybierzcie się na Wzgórze Partyzantów.

Mieszkam w Wrocławiu ponad trzy lata, ale dopiero dzisiaj (które już będzie wczoraj, gdy ten wpis się ukaże) postanowiłam tam wstąpić.




Wzgórze ma ciekawą (i tragiczną) historię, a partyzanci w nazwie w ogóle nie pasują do jego aktualnego stanu ciała i ducha. 
Rzecze Wikipedia, że wzgórze nazywało się początkowo Wzgórzem Miłości. Przez pomyłkę. Myślę, że Wzgórze Miłości Przez Pomyłkę to byłaby idealna nazwa na teraz, bo nie tylko Pablo Marrrlence wyznawał tu miłość, ale i niezliczeni wielbiciele przejrzystej królowej Polski spędzają tu czas na namiętnych pocałunkach z nią, nie mogąc się oderwać od jej zimnych ust.





Oczywiście zamiast tego wpisu mógłby być post interwencyjny "Wyremontujmy kolumnadę na Wzgórzu Partyzantów!" z podtytułem  "Jak przekształcić służącą libacjom ruinę w miejsce rodzinnych spacerów?", ale nastrój nie ten.

niedziela, 9 lutego 2014

Wrocławski dom na kurzej nóżce, czyli trzonolinowiec

Wrocław ma swój domek na kurzej nóżce, w którym zamieszkać mogłaby nie jedna Baba Jaga, a kilkadziesiąt.

Jest to słynny trzonolinowiec. O jego unikalnej w skali europejskiej konstrukcji możecie przeczytać w zlinkowanym artykule z Wikipedii. Modernistyczny budynek znajduje się przy skrzyżowaniu ulic Kościuszki i Dworcowej, 5 minut spacerem od dworca.


Przejeżdżając obok w pędzie można nie zwrócić uwagi, że trzonolinowiec jest niczym drzewo z mieszkaniami wyrastającymi z pnia - klatki schodowej. Dla takiego nieuważnego przechodnia, jest to po prostu zaniedbane, krzyczące o remont dziecko real-socjalistycznego budowania. (Mam nadzieję, że mieszkańcy się nie obrażą, jeśli to przeczytają, ale sama zastanawiałam się wcześniej czy jest to normalny budynek mieszkalny, bo jego wygląd idealnie odpowiadał mojemu wyobrażeniu hotelu robotniczego, choć nigdy żadnego hotelu robotniczego nie widziałam).


No ale gdy przechodzień uświadomi sobie, że mieszkaniec trzonolinowca leżąc w swoim łóżku, siedząc przy biurku, albo gotując obiad cały czas wisi w powietrzu, to jednak nabiera względem budynku większego respektu.
Na pewno obowiązkowy punkt zwiedzania dla zainteresowanych architekturą, i dla tych, którzy chcą wyjść poza turystyczną wyliczankę Rynek-Panorama-Ostrów-Hala.





sobota, 8 lutego 2014

Deko, część I

Urok tkwi w szczególe. Spacerując wrocławskimi ulicami warto podnieść głowę do góry, i zwrócić uwagę na detale mijanych kamienic.

ul. Rozbrat
ul. Jedności Narodowej

ul. Prusa

ul. Reja
ul. Rozbrat


sobota, 1 lutego 2014

Wymiana dowodu osobistego - gdzie go odebrać we Wrocławiu?

Jeśli temat Was nie dotyczy, to nie czytajcie, bo będzie to post z gatunku praktycznych, a nie pasjonujących!

Większość z czytelników tego bloga ma pewnie taką sytuację jak ja: jest nadal zameldowana u swoich rodziców, choć od kilku lat mieszka we Wrocławiu. Przychodzi jednak moment wymiany dowodu osobistego.

Zła wiadomość: dowód osobisty można odebrać tylko osobiście. Ale dobra jest taka, że urząd miejski w Waszej miejscowości może przesłać dowód do Wrocławia. Trzeba tylko złożyć odpowiedni druczek w biurze podawczym (przynajmniej w moim UM tak to wyglądało)

I teraz powód napisania tego posta: obecnie dowody przesłane z innych miast można odbierać tylko w filii UM na ul. Gabrieli Zapolskiej 4, a nie w głównej siedzibie UM przy placu Nowy Targ, gdzie oczywiście udałam się w pierwszej kolejności po swój dowód.
Nie przyszło mi do głowy, żeby zapytać do której filii trafia dowód, bo mój tok rozumowania był taki: jeśli w liście z mojego UM nikt nie poinformował mnie o odbiorze w filii, to najwidoczniej odbieram dowód w budynku przy pl. Nowy Targ 1-8.

Jeśli przeczytacie ten post za kilka miesięcy, to najlepiej upewnijcie się w UM czy coś się nie zmieniło, żeby nie odejść z kwitkiem od okienka w niewłaściwej filii.

(Od razu uspokajam, że system numerkowy działa bardzo sprawnie, więc nie ma się co bać wizyty w urzędzie).