W drodze do nie-wiadomo-jeszcze-gdzie, natknęłam się przypadkowo (co lubię najbardziej), na studium z życia marcepanowych myszek.
Na torcie w formie sera, albo jak kto woli: na serze w formie tortu, oddają się one różnym w większości wdzięcznym czynnościom (za wyjątkiem myszki, która spada na niższy poziom serowej piramidy i strażaka gaszącego pożar -choć kto wie, może akurat strażak lubi gasić?).
Większość myszek nic sobie nie robi ze świata po drugiej stronie szyby, czyli ruchliwego skrzyżowania ulic Kołłątaja i Podwale - ćwiczą karate, podlewają kwiaty, czytają gazety.
Choć mój największy zachwyt wzbudziła myszka fotografująca inne myszki. No bo wyobraźcie sobie - fotografować marcepanową myszkę fotografującą inne marcepanowe myszki (aniołka i diabełka) na tle zółtej sero- i tortopodobnej zarazem konstrukcji! Co jak co, ale właściciel ma wyczucie ducha naszych post-dziejów.
Gdyby ktoś byłby ciekawy, cukiernia nazywa się Furtak.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz